Blog o filmach, serialach i szeroko pojętej kinematografii.

sobota, 27 stycznia 2018

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Na ekranach naszych kin pojawił się właśnie jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów 2018 roku. „Tamte dni, tamte noce” to nominowany do Oscara dramat o nastoletnim chłopaku imieniem Elio i o tym jak zakochuje się w mężczyźnie, który przyjeżdża na wakacje do jego rodziny.


Przytoczony przeze mnie opis przedstawia jedynie ogólny zarys całej historii, bowiem produkcja ma nam do zaoferowanie znacznie więcej. To opowieść o skrywanych uczuciach i pożądaniach, a także podjęciu decyzji czy lepiej o nich powiedzieć czy przemilczeć na zawsze. Akcja filmu rozwija się powoli, z minuty na minutę budując coraz to większe napięcie. Twórcy tym zabiegiem pozwalają nam dobrze poznać bohaterów i obserwować rozwój relacji pomiędzy nimi.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

W przeciwieństwie do zeszłorocznego „Moonlight” produkcja nie przetłacza, jest mądra, a przy tym lekka, stosunkowo łatwa w odbiorze. Na pierwszy rzut oka skupia się na tematyce homoseksualizmu, jednak równie ważną rolę odgrywa tu kwestia dojrzewania, odkrywania siebie i swoich pragnień, brania życia takiego jakim jest i cieszenia się z tego, nawet jeśli piękne momenty trwają zaledwie chwilę i oznaczają późniejsze cierpienie. Film chwyta za serce i nie puszcza do ostatniej minuty i to dosłownie, bo to właśnie ostatnia scena, choć zupełnie niepozorna, okazała się być dla mnie najbardziej wzruszająca.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

W całej produkcji równie istotne jak wątek romansu są relacje Elio z rodzicami, opierające się na akceptacji i partnerstwie. To właśnie rozmowa głównego bohatera z ojcem jest najbardziej znamienna i zapadająca w pamięć.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Jedynym minusem obrazu może być momentami zbytnia dosłowność, jak wtedy gdy twórcy nawiązują do zrywania owocu z drzewa poznania dobra i zła. Co prawda wpasowuje się w to klimat filmu, jednak w moim mniemaniu można było sobie podarować aż tak dosłowne porównania, nie tracąc przy tym wydźwięku miłości zakazanej.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Strona techniczna również nie zawodzi. Od pierwszych chwil oczarowują nas malownicze kadry pięknych Włoch, pełne słońca i kolorów, przenoszące nas w sam środek lata. Wszelkie sceny, które mogłyby wywołać oburzenie lub budzić niesmak,  nie zostały przedstawione w sposób bezpośredni, lecz są subtelne i zmysłowe.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Aktorstwo jest tu bez zarzutu i w dużej mierze to ona jest siłą tego filmu. Młodziutki Timothée Chalamet w pełni zasłużył na swoją nominację do Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego, znakomicie ukazując fascynację, zakłopotanie czy cierpienie swojego boahtera. Towarzyszący mu na ekranie Armie Hammer, wcielający się w Olivera, ze swoją nienaganną aparycją jest odpowiednikiem antycznego bóstwa z domieszką amerykańskiej bezpośredniości, za sprawą czego skupia na sobie atencję wszystkich wokół.  I w pewnym sensie Oliver staje się dla Elio uosobieniem Boga, a ich relacja wkracza na tor mistrz-uczeń.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Na pochwałę zasługuje również wspaniała muzyka, na czele z czarującym utworem „Mystery of Love” w wykonaniu Sufjana Stevensa (nominacja do Oscara w kategorii „najlepsza piosenka”).Poszczególne utwory świetnie oddają emocje bohaterów i są uzupełnieniem opowieści snutej w scenariuszu, tworząc z obrazem spójną całość.

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Bez wątpienia nie jest to film, który przypadnie do gustu każdemu i będzie łatwy w odbiorze dla wszystkich. Bądź co bądź to film o wakacyjnym romansie dwóch homoseksualistów, co dla niektórych nadal jest tematyką zbyt kontrowersyjną. Ja jednak uważam, że warto sięgnąć po tę produkcję, bo już dawno żaden film nie wywarł na mnie takich emocji jak ten, choć podchodziłam do niego sceptycznie, zrażona zeszłorocznym „Moonlight”, które okazało się dla mnie przereklamowane i rozczarowujące. „Tamte dni, tamte noce” to film piękny, tylko i aż tyle.

Moja ocena: 9/10

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer

Tamte dni, tamte noce. Oscary 2018. Timothée Chalamet, Armie Hammer


Źródło zdjęć: http://www.imdb.com, https://giphy.com, http://www.tabletmag.com


2 komentarze:

  1. Właściwie zgadzamy się ze wszystkim, co znalazło się w tej recenzji. Ostania scena też nas poruszyła, zastygliśmy w fotelach, że aż nie dało się drgnąć, choć kilka osób narzekało na nią po seansie. A "Mystery of love" słuchaliśmy jeszcze długo przed premierą filmu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta scena tak bardzo zapadła mi w pamięć, że nawet ciężko mi sobie wyobrazić na co można w jej przypadku narzekać. "Mystery of love" też słuchałam już od jakiegoś czasu i jest moim niekwestionowanym faworytem do Oscara, ale w połączeniu z obrazem urzekła mnie jeszcze bardziej :)

      Usuń