O filmie „Mięso” głośno zrobiło się już kilka miesięcy temu, wszystko za sprawą pokazów premierowych na festiwalach, podczas których to widzowie podobno wymiotowali i mdleli wstrząśnięci niezwykle mocnymi, realistycznymi i obrzydliwymi scenami ukazanymi na ekranie.
Internet kipiał od wszelkich doniesień i komentarzy, o filmie pisały portale na całym świecie, a dzisiaj, po długim okresie oczekiwania, wreszcie wchodzi on na ekrany naszych kin. Czy wszystkie te reakcje były słuszne? O tym za chwilę.
Historia przedstawia wchodzącą w dorosłość młodą dziewczynę,
która wydostaje się spod skrzydeł swoich rodziców i rozpoczyna studia
weterynaryjne. Pełna idealizmów wegetarianka, stawiająca zwierzęta na równi z
ludźmi, trafia w świat, w którym szybko dochodzi do zderzenia z ponurą
rzeczywistością pełną trudów dnia codziennego. Choć jest zagubiona i
przestraszona nową sytuacją szybko zaczyna przesuwać swoje dotychczasowe
granice i na całego wsiąka w studenckie życie pełne imprez, zbliżeń i nowych
sytuacji. Jedną z takich sytuacji, której musi sprostać Justine, bo tak na imię
ma główna bohaterka, jest zjedzenie surowej króliczej nerki w ramach inicjacji
pierwszoroczniaków. Na pozór ten nic nie znaczący incydent zmienia całe życie
dziewczyny i popycha ją w stronę kanibalizmu.
„Mięso” bardziej niż horrorem jest filmem o wkraczaniu w
dorosłość, o lękach i trudnościach z tym związanych. Co prawda jest momentami
krwawy czy kontrowersyjny, utrzymany w stylistyce gore, bo mimo wszystko to
film o kanibalizmie, jednak to tylko otoczka, pod którą kryje się znacznie
więcej. „Mięso” nie jest filmem, na którym będziemy drżeć ze strachu, za to aż
roi się w nim od różnego rodzaju metafor. Tak jak kanibalizm jest metaforą pragnień
bohaterki, jej dojrzewania, również seksualnego, tak studenci weterynarii
przypominają zwierzęta spuszczone ze smyczy, bez jakiejkolwiek kontroli, żyjące
w swoim własnym ekosystemie.
Na szczęście reżyserka w swoim filmie nie prawi żadnych
morałów na temat kwestii żywieniowych czego się początkowo obawiałam, nie chce
też przerazić nas swoim obrazem, służy on jej jedynie do bardziej dosadnego
przedstawienia ewolucji głównej bohaterki. Świetnie radzi sobie z miksowaniem
poszczególnych konwencji i gatunków przenosząc potencjalny body horror na
wyższy poziom.
Trochę tylko szkoda, że portret psychologiczny Justine nie
został bardziej rozbudowany, możliwe, że film zyskałby wtedy jeszcze mocniejszy
wydźwięk. Zostało to potraktowane dość pobieżnie na rzecz chociażby wątku
homoseksualnego współlokatora, który został tam wepchnięty jakby na siłę.
Ogromne brawa należą się młodziutkiej Garance Marillier,
wcielającej się w postać Justine, która świetnie oddaje wszelkie emocje
targające bohaterką, a jej gra aktorska momentami mrozi krew w żyłach. Na
ekranie towarzyszy jej Ella Rumpf, odtwórczyni roli starszej siostry głównej
bohaterki, czarująca swoją charyzmą oraz bezpretensjonalnością. Ten szaleńczy
duet jest niebywałym atutem filmu.
Byłam pewna, że „Mięso” okaże się jednym, wielkim
rozczarowaniem, krwawym horrorem, nie mającym do zaoferowania nic z wyjątkiem
kilku szokujących scen, jednak przerósł moje wszelkie oczekiwania. Pod krwawą otoczką
(która co prawda może powodować dyskomfort i niepokój, ale nieszczególnie omdlenia)
kryje się naprawdę dobry dramat o trudach dojrzewania oraz pragnieniach, które
budzą się do życia. Jeśli tylko spojrzymy trochę szerzej, poza ogólnie przyjęte
ramy to czeka nas naprawdę smakowita uczta.
Moja ocena: 7/10
Źródło zdjęć: http://www.imdb.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz