Dziś na ekrany naszych kin wszedł mój tegoroczny faworyt do Oscarów – "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". Nominowany w 7 kategoriach film to na pierwszy rzut oka dramat, jednak w dużej mierze przebija się przez niego czarna komedia, a także istotny, choć poboczny wątek kryminalny.
Produkcja opowiada o samotnej matce, która w dalszym ciągu
nie pogodziła się ze stratą swojej córki, zgwałconej i zamordowanej przez
nieustalonych sprawców. Nieugięta w poszukiwaniu sprawiedliwości wynajmuje
tytułowe trzy billboardy, na których umieszcza oskarżycielski przekaz.
Prowokacja, wymierzona w policję, bezskutecznie poszukującą winnych szokującego
morderstwa, w mgnieniu oka zapoczątkowuje burzę, która swoim zasięgiem ogarnia
całe miasteczko.
Na pozór jest to prosta historia o poszukiwaniu
sprawiedliwości i ulgi w cierpieniu. Bohaterka nie tyle obwinia innych o to co
się stało, co siebie samą. W swojej walce o
prawdę jest samotna, niewspierana przez nikogo. Dogłębnie przenika ją
poczucie pustki i wciąż trwająca żałoba, którą zdaje się przegnać może jedynie
sprawiedliwość lub zemsta.
Wszystko to jest rewelacyjnie wyreżyserowane przez Martina
McDonagha, który odpowiada także za scenariusz. Prowadzi on swoją opowieść w
dynamiczny i momentami zaskakujący sposób, serwując nam w ostateczności bardzo
emocjonalny i angażujący film z otwartym zakończeniem.
Scenariusz filmu jest jak żyleta, ostry, wciągający i
zaskakująco zabawny, choć bardziej niż komedię w pełnym tego słowa znaczeniu mam
tu na myśli tragikomedię, pełną inteligentnych przekomarzanek i puent. Dialogi
są tu perfekcyjne, żaden nie jest zbędny i to one są największym atutem tego
scenariusza, choć niektórym mogą się wydawać przerysowane.
Na ekranie zobaczymy wiele genialnych postaci, odegranych
przez niezwykle utalentowanych aktorów. Fantastyczna Frances McDormand,
nagrodzona za tę rolę Złotym Globem i nominowana do Oscara, w roli Mildred
Hayes jest prawdziwą petardą. Wykreowała bohaterkę, z którą nikt z nas nie
chciałby zadrzeć. Poza Frances McDormand na szczególne uznanie zasługuje Sam
Rockwell, także nagrodzony Złotym Globem i nominowany do Oscara, wcielający się
w zapijaczonego, pełnego agresji i nietolerancji policjanta. Połączenie tych
dwojga na ekranie to prawdziwa, tykająca bomba. I tylko szkoda, że rola Woody’ego
Harrelsona jako szeryfa, choć doprawdy dobra, wypada blado na tle wspomnianego
wyżej, wybuchowego duetu. Zdecydowanie na korzyść filmu przemawia to, że żaden
z bohaterów nie jest czarno-biały, każdy z nich pod zewnętrzną powłoką ukrywa
swoje drugie, często zaskakujące oblicze.
Ta produkcja to prawdziwa perełka, mój tegoroczny faworyt do
Oscarów i miana filmu roku, pozycja, której zdecydowanie nie można przegapić, warta wszystkich nominacji jakie zgarnęła.
Momentami gorzka, pozostawia nas z myślą, że czas nie zawsze leczy rany, a
sprawiedliwość czasem przegrywa. Oglądajcie, bo naprawdę warto.
Moja ocena: 9/10
Źródło zdjęć: http://www.imdb.com, https://theknockturnal.com
To naprawdę znakomity film. Frances McDormand zawsze uważaliśmy za wybitną aktorkę, ale ta rola to naprawdę absolutne mistrzostwo.
OdpowiedzUsuń