W piątek na ekrany naszych kin zawitał najnowszy film Larsa von Triera „Dom, który zbudował Jack”. Produkcja głośna już od dnia swojej premiery podczas festiwalu w Cannes, gdzie widzowie opuszczali seans oburzeni i zniesmaczeni. Czy najnowsze dzieło Duńczyka naprawdę jest tak kontrowersyjne? Zapraszam do lektury.
„Dom, który zbudował Jack” przedstawia kilka etapów z życia
seryjnego mordercy. Tytułowy Jack (w tej roli świetny Matt Dillon) to cierpiący
na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, inteligentny perfekcjonista, z zamiłowania
architekt, z poczuciem estetyki, który uwielbia malarstwo, poezję i
architekturę. W samym sobie dostrzega artystę, gdy z coraz to kolejnych swoich
zbrodni tworzy makabryczne dzieła sztuki. Samo mordowanie postrzega z kolei
jako przyjemność, która koi niekończący się ból.
Dla głównego bohatera polowanie na ludzi nie różni się niczym
od polowania na zwierzęta, wojna i zabójstwa mogą być sztuką, a człowiek jest tylko
materiałem w rękach artysty. Jego, często kontrowersyjne, poglądy poznajemy
podczas wyśmienitych rozmów z tajemniczym Vergem, które są moim zdaniem
największym atutem filmu.
Lars von Trier od zawsze lubi szokować, każdy kolejny jego
film wywołuje coraz to większe kontrowersje. Dlatego też wybierając się na
seans jego najnowszego dzieła trzeba mieć otwarty umysł i mocne nerwy. Kiedy już
wiemy czego się spodziewać to nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Tytułowy bohater jest na swój sposób odzwierciedleniem samego
reżysera. Oboje tworzą swoje arcydzieła bez względu na konsekwencje, nie
zważając na przyjęte normy, przekraczając coraz to kolejne granice w imię sztuki.
„Dom, który zbudował
Jack” to rozważania nad naturą dobra i zła oraz nad wartością artystyczną tych
przeciwległych biegunów moralnych. To także dyskusja na temat sztuki, tego czym
jest, skąd się bierze i jak wiele można dla niej poświęcić. Lars von Trier
posiłkuje się tu twórczością wielu cenionych twórców od Dantego, przez Eugene’a
Delacroix, po Glenna Goulda. Zaczyna to trochę zgrzytać, gdy reżyser w swojej
zarozumiałości stawia własne dzieła obok dokonań wspomnianych już artystów,
popadając w pychę.
Reżyser w wyrachowany sposób żartuje sobie z widza,
zastawiając na niego pułapkę. Okrutne zbrodnie podszyte są czarnym humorem,
mimowolnie nas bawią, a z każdą kolejną minutą stają się coraz bardziej
groteskowe. Tym samym wciąga nas w swoją makabryczną wizję i prowadzi do okrutnego
finału, który opóźnia w nieskończoność. Dopiero po czasie orientujemy się, że
tak naprawdę brak tu powodów do śmiechu, a reżyser szydzi zarówno z ofiar, jak
i nas, którzy daliśmy się złapać w zastawioną przez niego zasadzkę. Tym
sposobem ukazuje ludzkie słabości, tkwiące nie tylko w ekranowych bohaterach,
ale i w nas samych.
„Dom, który zbudował Jack” to produkcja, która odnosi się
również do obecnej sytuacji społecznej, komentując poniekąd ruch #MeToo i zarzucając,
że dla ogółu to zawsze kobiety są ofiarami, a mężczyźni ich oprawcami. Dlatego też
większość ofiar głównego bohatera jest kobietami, do tego głupimi kobietami, co
twórca wielokrotnie podkreśla, wystawiając się na krytykę, szczególnie w świetle
dotyczących go oskarżeń o molestowanie.
Choć mi produkcja przypadła do gustu i nie uważam jej za oburzającą,
przynajmniej na tle pozostałych filmów Larsa von Triera, zdaję sobie sprawę, że
nie dla każdego tak będzie. Dla wielu „Dom, który zbudował Jack” będzie obrazem
zbyt kontrowersyjnym czy najzwyczajniej w świecie przereklamowanym, bowiem film
nie ustrzegł się wad. Poza wspomnianą już wyniosłością reżysera mierzić może
również rozwlekłość czy dość pobieżne zagłębienie się w psychikę głównego
bohatera, która mogła być czymś więcej niż tylko punktem wyjścia dla całego
filmu. Abstrahując od mocnych i słabych stron produkcji oraz jej
kontrowersyjności, niesie ona pewne przesłanie nie tylko dla nas, ale i dla zuchwałego
reżysera. Tak jak pycha zgubiła głównego bohatera, tak prędzej czy później
zgubi każdego.
Moja ocena: 7/10
Źródło zdjęć: https://www.imdb.com, http://gutekfilm.pl
Czy możesz dawać tekst jednej wielkość? A co do recenzji to powiem fajnie napisana. Chyba się skurzę do obejrzenia.
OdpowiedzUsuń