Od piątku, na ekranach wybranych kin, oglądać możecie hiszpański dramat pod tytułem "Między morzem a oceanem". To niezwykle realistycznie przedstawiona historia dwóch braci, która w tych ostatnich dniach lata przeniesie Was wprost do słonecznej Hiszpanii.
"Między morzem a oceanem" to niesamowicie naturalistyczna historia Isry, który po wyjściu z więzienia stara się stanąć na nogach i wyjść na prostą. Niestety nie jest mu łatwo w pogrążonej w kryzysie Hiszpanii, szczególnie że ma także problemy osobiste. Czuje się porzucony przez żonę, zapomniany przez własne dzieci. Jedyne oparcie stanowi dla niego ukochany brat, który przez te lata zdążył sobie ułożyć życie i założyć rodzinę. Sytuacji nie ułatwia również wspomniany kryzys ekonomiczny. Na rynku brakuje pracy, zarobki wyznaczane przez pracodawców są skandalicznie niskie i jedyną opcją na przetrwanie zdaje się być powrót do szemranych interesów i handlu narkotykami.
Film świetnie ukazuje jak pogrążone w kryzysie państwo wpływa na prostych ludzi. Fantastycznie obrazuje ludność z nizin społecznych i błędne koło w jakim utykają. W dużej mierze są to ludzie bez wykształcenia, żyjący z dnia na dzień i liczący każdego grosza. Nie mogący znaleźć lepiej płatnej pracy przez brak wykształcenia, nie będący w stanie się edukować i rozwijać przez liczne bariery, w tym finansowe. Do tego dochodzą liczne uzależnienia, często będące skutkiem wspomnianej marginalizacji czy depresji. W ten sposób błędne koło się zamyka, a kryzys ekonomiczny państwa, stanowiący tło dla historii, tylko ten stan pogłębia.
"Między morzem a oceanem" to film pełen kontrastów. Słoneczna, idylliczna Hiszpania kontrastuje tu z bezradnością i trudami życia codziennego. Kolejne kontrasty fantastycznie widać w, jakże istotnej tu, relacji głównego bohatera z bratem. Isra kilka ostatnich lat spędził w więzieniu, po wyjściu nie potrafi znaleźć sobie pracy i skłania się ku kolejnym nielegalnym zajęciom, aby zapewnić byt swojej rodzinie. Cheíto, brat Isry, to z kolei odpowiedzialny mężczyzna, troszczący się o swoich bliskich, posiadający stabilną pracę. Mimo różnic bracia potrafią znaleźć płaszczyznę porozumienia i wspierać się nawzajem.
Jak już wspomniałam ogromną zaletą filmu jest naturalność z jaką przedstawiono tę intymną historię. Dodatkowego realizmu dodaje zaangażowanie do głównych ról prawdziwych braci, nie będących profesjonalnymi aktorami. Na korzyść działa także charakterystyczna stylistyka zdjęć, które z jednej strony są pełne ciepła, a z drugiej zaskakująco przygnębiające, idealnie oddające istotę ponurej codzienności. Wszystko to sprawia, że oglądając "Między morzem a oceanem", już od pierwszych scen, czujemy się poniekąd jak skryci podglądacze.
"Między morzem a oceanem" nie jest filmem szczególnie pozytywnym, raczej przygnębiającym i nie pozostawiającym złudzeń. Skłaniającym do myślenia co można zrobić aby zapobiec nieustępliwej bezradności i kryzysowi jednostki. Na szczęście ostatnia scena, wypełniona radością i ciepłem, pozwala wierzyć w nadejście lepszych dni. Myślę, że jest to historia, która trafi do szerokiego grona widzów. Nawet jeśli ukazuje problemy bezpośrednio nas nie dotyczące to bez wątpienia każdy z nas spotkał na swojej drodze ludzi przekreślonych przez społeczeństwo, takich jak bohaterowie tej życiowej produkcji, która pozwala zrozumieć, że w głębi wszyscy jesteśmy tacy sami.
Moje ocena: 6/10
Źródło zdjęć: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty https://www.nowehoryzonty.pl/
Super recenzja i piękna strona :)
OdpowiedzUsuń