Znacie to uczucie gdy akcja promocyjna serialu okazuje się być lepsza niż sam serial? Tak właśnie jest w przypadku najnowszej produkcji Netflixa o tytule „The Rain”. Dlaczego serial tak rozczarowuje? I czy jest w nim coś wartego uwagi? O tym za moment.
„The Rain” to duński serial, którego akcja dzieje się sześć
lat po epidemii wirusa, który zdziesiątkował populację. Dwójka rodzeństwa opuszcza
bezpieczny bunkier, w którym spędzili ostatnie lata i wyrusza w niebezpieczną
podróż w poszukiwaniu śladów życia oraz swojego ojca.
Brzmi ciekawie i dlatego też od samego początku pokładałam w
tym serialu spore nadzieje, nie ze względu na porównywanie go do świetnego „Dark”,
lecz ze względu na moje umiłowanie do klimatów postapokaliptycznych, na mroczny
klimat, który wybrzmiewał ze zdjęć i zwiastunów oraz przyjemność z oglądanie
produkcji innych niż amerykańskie, którymi jestem już przesycona.
Serial nie jest zupełną tragedią. Do plusów można zaliczyć
przyjemne dla oka ujęcia. Scenografia bywa naprawdę udana, a widok spustoszonej
Danii robi wrażenie. Na ekranie zobaczymy wiele zniszczonych i opuszczonych
budynków, porzuconych samochodów, mrocznych lasów. Za każdym kątem czai się
niebezpieczeństwo, czy to w postaci zarażonego wirusem psa czy ocalałego
człowieka, skłonnego zamordować za odrobinę jedzenia. Wspomniane elementy
budują naprawdę dobry klimat, jednak w moim mniemaniu dobry serial powinien
opierać się na czymś więcej niż tylko przeszywającym niepokoju.
Przejdźmy jednak do negatywów. W produkcji najbardziej
kuleje scenariusz. Sam pomysł na fabułę był dobry, jednak serial opiera się na
wałkowanych od lat schematach, brak w nim jakiejkolwiek oryginalności, która
wyróżniłaby go na tle pozostałych i podkręciła dobrze wszystkim znaną konwencję.
Jakby tego było mało to przedstawiona historia okropnie się dłuży, oglądanie szybko
zaczyna nudzić, zabrakło tu dynamizmu, bowiem jakakolwiek akcja pojawia się
dopiero w ostatnim odcinku, a to już trochę za późno. Słabą stroną są również
bohaterowie serialu. Są oni mdli, nijacy, zupełnie nie interesujący, nie
wzbudzają w nas ani sympatii ani niechęci, dlatego też ich losy śledzimy z
całkowitą obojętnością.
A jak „The Rain” wypada na tle podobnych produkcji? Jest
pozycją równie absurdalną i pełną niedorzeczności co chociażby „The 100”,
bohaterowie obu produkcji są porównywalnie nieracjonalni i oglądanie obu seriali
czasem graniczy z męką. Jedynym elementem działającym na plus „The Rain” jest
ograniczenie nastoletnich dramatów do minimum, za co szczerze dziękuję twórcom.
Nie zrozumcie mnie źle, zdaję sobie sprawę, że miała to być
produkcja przeznaczona dla młodszego widza, niewymagająca i nieszczególnie skomplikowana,
dlatego też nie oczekiwałam od tego serialu niczego więcej niż dobrej jakości
rozrywki, która by mnie nie ogłupiała jak inne produkcje przeznaczone dla
młodzieży. Twórcy jednak po raz kolejny traktują docelowego widza jak
bezrozumną istotę, której mózg służy jedynie do wypełnienia przestrzeni
wewnątrzczaszkowej.
„The Rain” to jak na razie największe rozczarowanie tego
roku. Produkcja, która mogła wyznaczyć nowe ścieżki wśród seriali o tematyce
postapokaliptycznej zawiodła na całej linii powielając oklepane schematy i
karmiąc nas kolejnymi głupotami. Oby kolejne produkcje streamingowego giganta
okazały się czymś więcej niż stratą czasu.
Moja ocena: 4,5/10
Źródło zdjęć: https://www.imdb.com/
0 komentarze:
Prześlij komentarz