Blog o filmach, serialach i szeroko pojętej kinematografii.

piątek, 28 sierpnia 2020





Molestowanie seksualne, a także przemoc na tle seksualnym to problemy dotykające miliony ludzi na całym świecie, bez względu na miejsce zamieszkania, płeć, rasę czy wiek. Mimo zwiększającej się świadomości wciąż są to tematy tabu, wywołujące wiele emocji, ale też często lekceważone. I choć można uznać, że na fali ruchu #MeToo społeczeństwo wiele dowiedziało się na temat nadużyć na tle seksualnym, to jednak wciąż pozostaje sporo do powiedzenia w tej kwestii. Wokół tej problematyki toczy się także fabuła serialu „Mogę cię zniszczyć”.






Serial ten opowiada historię młodej kobiety o imieniu Arabella, która jest początkującą pisarką. Główna bohaterka zyskała popularność za sprawą Twittera, a jej debiutancka książka przyniosła spory rozgłos. Na fali sukcesu Arabella otrzymała możliwość wydania kolejnej powieści, której niestety nie potrafi dokończyć. Podczas jednego z wieczór spędzanych na mieście, kiedy postanawia odpocząć od pisania, nieznany mężczyzna podaje jej tabletkę gwałtu i wykorzystuje ją seksualnie.



Główna bohaterka nie jest chodzącym ideałem, przez wielu jej zachowanie zostałoby uznane za szokujące, nieodpowiednie, godne potępienia, bowiem Arabella przede wszystkim lubi dobrze się bawić i nie stroni od rozmaitych używek oraz intymnych relacji z przypadkowymi osobami. Daleko też jej do typowej ofiary, niejednokrotnie przedstawianej w innych produkcjach o podobnej tematyce. Między innymi właśnie dlatego „Mogę cię zniszczyć” jest produkcją tak dobrą. Nie znajdziemy tu tanich chwytów, powielanych setki razy schematów, zobaczymy za to świeże, bardziej aktualne i prawdziwe spojrzenie na problem jakim jest wykorzystanie seksualne.



Arabella nie jest jednak jedyną bohaterką serialu, która musi zmierzyć się z wykorzystaniem seksualnym i zastanowić nad tym gdzie leżą granice. Mamy tutaj bowiem ukazaną szeroką gamę mniejszych i większych nadużyć, z których wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy. Zwraca także uwagę, że zgoda na seks nie jest stała, a to, że raz wyraziło się taką chęć i zezwoliło na stosunek nie oznacza, że kolejnym razem będzie tak samo.


„Mogę cię zniszczyć” to nie tylko produkcja o samych nadużyciach na tle seksualnym, ale także o ich konsekwencjach, o tym jak wpływają na człowieka. „W Syrii toczy się wojna. Dzieci głodują. Nie każdy ma smartfona” powtarza jak mantrę w jednej ze scen bohaterka serialu. Próbując tym samym powiedzieć samej sobie, że musi wziąć się w garść, bo są przecież na świecie ludzie, którzy mają gorzej i muszą zmagać się z większymi przeciwnościami losu niż ona. Próbuje wyprzeć z pamięci to co się stało, nie pozwalając sobie na ból i chwile słabości. Tym samym serial znakomicie obrazuje co dzieje się w umyśle ofiary, jak duży wpływ na życie ma takie zdarzenie, jak trudną drogę ma do pokonania osoba po tak traumatycznych przejściach. Pokazuje, że niektórzy nadal potrafią obwiniać ofiarę, sugerować że sama jest sobie winna. Uświadamia również jak ważna, dla osób skrzywdzonych, jest obecność i wsparcie bliskich.


Tak naprawdę ilość tematów poruszanych w serialu jest niezliczona, są one wprowadzane bardzo naturalnie i stanowią znakomite tło dla głównego wątku. Każdy z bohaterów ma własne przeżycia, traumy i zdanie w poszczególnych kwestiach, a ich rozmowy, jeśli spojrzeć na nie z szerszej perspektywy, są odważną, mądrą i ciekawą dyskusją na temat seksu, orientacji seksualnej oraz nierówności płciowej i rasowej.


Pisząc o „Mogę cię zniszczyć” należy bliżej przyjrzeć się Michaeli Coel, która nie tylko wystąpiła w głównej roli, ale także napisała scenariusz i współreżyserowała większość odcinków. Znana między innymi z „Black Earth Rising”, „Guma do żucia”, „Czarne lustro” zyskuje coraz większą popularność i jest porównywana do Phoebe Waller-Bridge i Leny Dunham. Seriale które tworzy mają podłoże autobiograficzne, a ich bohaterką jest ona sama. Pierwszy z nich, „Guma do żucia”, opowiadał o dwudziestolatce wychowującej się w religijnej rodzinie, która pragnie stracić dziewictwo. Serial zdobył nie tylko spore uznanie krytyków, ale przyniósł jej także nagrodę BAFTA za najlepszy kobiecy występ telewizyjny w roli komediowej. Najnowsza produkcja, „Mogę cię zniszczyć”, nawiązuje do momentu w jej życiu, w którym, podobnie jak bohaterka, została zgwałcona przez nieznanego mężczyznę, który wsypał jej do drinka tabletkę gwałtu.


„Mogę cię zniszczyć” to serial świetnie nakręcony, sporo w nim fantastycznych ujęć, intrygujących scen pełnych kolorów, a jednocześnie przeszywających realizmem. Nie brakuje tu także mocnych, zapadających w pamięć fragmentów, które mogą okazać się zbyt ciężkie dla wrażliwszych widzów. Są to jednak sceny w zupełności uzasadnione i wprowadzone w przemyślany sposób. Sam serial porusza przecież bardzo trudne tematy, przy których ciężko pójść na ustępstwa, szczególnie jeśli chce się zwrócić uwagę na pewne istotne kwestie. Z każdym kolejnym odcinkiem produkcja nabiera tempa, im dalej tym atmosfera staje się gęstsza i tak aż do finałowego odcinka, który zaskakuje i wbija w fotel.


Choć serial dotyka trudnych tematów, a bohaterów spotykają różne krzywdy, nie zobaczymy tu emocjonalnych wybuchów, pełnych łez i krzyków, bohaterowie są opanowani, a ich reakcje pełne chłodu, zupełnie jakby współczesny świat wyprał z nich emocje. Dzięki temu serial jest bardziej stonowany i nie przytłacza widza.


„Mogę cię zniszczyć” porusza naprawdę szeroką gamę tematów, wszystkie z nich są niezwykle istotne, jednakże w tym natłoku często tracą wydźwięk i zostają zepchnięte na dalszy plan, nie dając odbiorcy czasu na refleksję. Dwanaście półgodzinnych odcinków to jednak trochę za mało, aby w pełni rozwinąć wszystkie te wątki i pozwolić im wybrzmieć z należytą mocą. I to chyba jedyna wada jakiej można doszukać się w tej produkcji, cała reszta jest dobrze przemyślana i sprawia, że „Mogę cię zniszczyć” jest jednym z najlepszych seriali 2020 roku.


To niezwykle odważny serial, poruszający, angażujący, zapadający w pamięć, skłaniający do wielu przemyśleń. Kiedy można uznać, że ktoś został wykorzystany, w otaczającym nas, wyzwolonym świecie? Czy w ogóle jest możliwe ustalenie jednoznacznych reguł w tak indywidualnej kwestii jak seks? Czy to, że bohaterka jest wyzwolona, ma bogate życie towarzyskie, lubi seks i dobrą zabawę, oznacza że nie ma żadnych granic i w stosunku do niej można sobie pozwolić na wszystko? „Mogę cię zniszczyć” stawia wiele pytań, nie daje jednak jasnych odpowiedzi, zamiast tego jest znakomitym początkiem dyskusji na temat wykorzystania seksualnego i granic w sytuacjach intymnych.


Moja ocena: 8/10









Źródło zdjęć: HBO, BBC, https://www.imdb.com,










1 komentarz:

  1. Moim zdaniem dużo osób powinno wejść na ten blog. Takie jest moje zdanie na ten temat.

    OdpowiedzUsuń